czwartek, 7 listopada 2013

BAJKA DLA WNUCZKI kLAUDII

Bajka dla Klaudii
Spotkałam w swoim życiu, na mojej drodze kilka zaczarowanych postaci, osób niezwykłych, dorosłych, którzy nie zapomnieli, co znaczy być dzieckiem, kilka magicznych kobiet z kwiatami we włosach i mężczyzn, którzy każdego wieczora przed snem łykają zaczarowane tabletki. Nie, wcale nie takie nasenne jakie znamy z telewizyjnych reklam i aptek… tabletki różnobarwne które przenoszą w światy o jakich marzymy w dzieciństwie, a później marzyć zapominamy, lub wydaje nam się, że nie wypada… Spotkałam leśne  driady i fauny, które niejednokrotnie prowadziły mnie za rękę, gdy zagubiłam drogę na ścieżkach życia. O takim spotkaniu chcę wam dziś opowiedzieć…
To był dla mnie bardzo smutny czas, wydawało mi się, że słońce zaszło na wieki nad moim życiem. Zewsząd otaczały mnie ciemne chmury, a moje myśli, słowa i marzenia porwał zimny wiatr i rozdmuchał je na wszystkie strony świata. Nie było co zbierać. Wszystko, do czego dążyłam i co sobie wyobrażałam,  rozsypało się w momencie, kiedy wydawało się, że właśnie wkładam ostatni element do witraża zwanego życiem…
 Usłyszałam złowrogi głos:
 - Już nigdy nic nie będzie takie samo, musisz poukładać wszystko od początku. Będziesz po całym świecie szukała elementów swojej układanki i nikt nie obieca ci, że znajdziesz wszystkie części- powiedział. Zabrzmiało to, jak najgorsze przekleństwo i tak w istocie było… Od tego dnia nastała w moim życiu stuletnia zima, która nie miała końca. Zamarzły kwiaty w doniczkach, zamarzły moje łzy, kot przestał mruczeć, a pies merdać ogonem. Jeśli kiedyś widzieliście lodowe rzeźby, to tak właśnie wyglądało moje życie, nie pomogło okręcanie szalikiem i naciskanie czapki na głowę. Usiadłam pod dogasającym kominkiem, przytuliłam starego miśka i nie miałam nawet siły zastanawiać się, co dalej… Moja dusza zamarzała, a kolorowe puzzle życia, które kiedyś odbijały ciepłe światło słoneczne rozpierzchły się po całym świecie. Zły czar nabierał mocy… nie tylko nie miałam siły żyć w teraźniejszości, ale nie miałam nawet ochoty rozpamiętywać tego, co było, a co najgorsze także tego, co będzie. Żadnych planów, marzeń, nadziei i wiary. Nic. Wielka pustka….
W kominku zrobiło się całkiem zimno, a wiatr ciągle wiał z takim przejęciem, ze ktoś, kto nazywa siebie największym twardzielem, nie przeszedłby obojętnie obok jego złowieszczych przepowiedni. Każdej nocy śnił mi się zły głos, który zapowiadał, że nigdy nie odnajdę wszystkich elementów mojej układanki. I trwałoby to może kolejne sto lat, gdyby pewnego ranka nie stanął nad moim łóżkiem młody człowiek o ciepłych dłoniach i oczach pełnych blasku,  a w tych oczach wydawało się, że widzę wszystkie zagubione części mojej układanki ogrzane słonecznym blaskiem. Powiedział do mnie słowa, które rozpoczęły wędrówkę ku ciepłu.
 - Nie możesz tu dłużej być- to nie twoja bajka. I zniknął…
Zasnęłam, przekonana, ze to był tylko sen. Jednak  kolejnej nocy sen się powtórzył, tym razem  młody człowiek nie był sam. Towarzyszyła mu piękna kobieta w ogromnym wianku ze świeżych kwiatów. – Jeśli teraz nie wyruszysz- zamarzniesz we śnie- powiedziała,  i podarowała mi najpiękniejszy kwiat z bukietu, który zdobił jej głowę. Kiedy się obudziłam, zorientowałam się, że coś zaciskam w dłoni.
 Był to różany kwiat, który nieświadomie chroniłam przed zimnem. Zerwałam się na równe nogi, i natychmiast, bez większych przygotowań ruszyłam w drogę. Nie wiedziałam dokąd idę, czułam jednak, że samo wyjście z zimnego świata, w którym dawno już wygasło kominkowe ciepło jest najlepszą rzeczą jaką mogłam zrobić. Moja droga nie była usłana różami, jednak za każdym razem, gdy już miałam zawrócić do swojego zimnego , znajomego świata,  u mojego boku stawała ta dziwna para – kobieta w wianku ze świeżych kwiatów i mężczyzna w którego oczach jarzyły się ogniki z witraży mojego życia. Wtedy nabierałam siły i szłam i szłam i szłam….. Aż pewnego dnia zupełnie niespodziewanie pod stopami poczułam ciepło, przestałam dygotać z zimna i bezskutecznie otulać szyję szalikiem. Nagle poczułam, że łzy już nie przymarzają, tylko co jakiś czas spływają po coraz cieplejszych policzkach.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Znalazłam pierwszy, następnie kolejne elementy swojej witrażowej układanki życia. Oczywiście, tak jak przepowiedział zły głos, nie znalazłam wszystkich, nawet nie próbowałam… Wiedziałam, że muszę stworzyć nowe, że nie ma sensu marnować życia na szukanie tego, co było… I oto znalazłam się w świecie pełnym kwiatów i ciepła, świecie, którego nigdy, nawet w swoich marzeniach nie odnalazłabym, gdybym nie posłuchała młodzieńca o szklących o czach i nie poszła śladem kobiety w kwiecistym wianku. Gdybym nie odważyła się opuścić zimnego świata…
Niedługo potem, gdy już uwierzyłam, że istnieje inny, lepszy świat poznałam Fauna.. I wtedy zaczęła się moja prawdziwa przygoda….
Bardzo szybko odnalazłam się w nowym świecie, choć  jeszcze niedawno życie, w którym  zamarzałam i gubiłam elementy swojej układanki było jedynym, co znałam.
Ten faun zdradził mi wielką tajemnicę. Ponieważ długi czas, po tym, jak odmarzłam wydawało mi się, że nie zasługuję na to, by być w kwiecistej dolinie, ponieważ ciągle czułam się winna tak długiego bycia w zimnie, wydawało mi się, że musiałam być bardzo zła, skoro tak długo marzłam, wydawało mi się, że nikt mnie nie kocha i ze nie zasługuję na niczyją miłość. Nawaliłam, kilka pomyłek, ze dwa błędy, jedno nieodpowiednie zdanie i złe duchy zabierają człowieka do zimnej krainy… dopiero faun mi uświadomił jak bardzo się myliłam. Powiedział tylko jedno zdanie, ale to zdanie całkowicie mnie przemieniło: nie jesteś w stanie niczym zasłużyć na nagrodę, ani nie jesteś w stanie być dostatecznie zła, by spotkała cię kara. Rzeczy po prostu się dzieją. Nie zawiniłaś Klaudio, w niczym nie zawiniłaś, a świat Cię naprawdę kocha, inaczej nie byłby z Tobą , nie wspierałby cię i nie robił wszystkiego, byś wyszła z zimnej krainy. I ty pokochaj siebie, bo wzywa cię kwiecista dolina, masz bardzo dużo do zrobienia w świecie. Tylko się nie poddawaj, najgorsza droga już za tobą…
I uwierzyłam, i spróbowałam i .. udało się. I już nigdy nie czułam tego strasznego przenikliwego zimna. A co najważniejsze. Uwierzyłam w miłość.
Patrycja Cichy-Szept

Brak komentarzy: