środa, 25 maja 2011

MODLITWA

Gdy byłem dzieckiem, nauczyłem się podstawowych modlitw- "Ojcze nasz", "Wierzę w Boga", czy
też "Aniele Boży"... Z czasem , z książeczek do nabożeństwa uczyłem się, czy też  po prostu czytałem,
 inne modlitwy. Nie myślałem, jakie treści te modlitwy zawierają..., nikt tego ode mnie nie wymagał,
abym rozumiał, co mówię, albo czytam. Modlitwy były mówione jak mantra...Po kilku latach w ogóle
 przestałem się modlić...Uważałem, że modlitwa jest niepotrzebna i szkoda na nią czasu...
Kiedy, po wielu latach trafiłem do społeczności chrześcijańskich, zauważyłem, że tam się modlą,
indywidualnie, na głos, przed wszystkimi.Trochę mnie to na początku zszokowało,a nawet śmieszyło...
Przykro mi dziś to powiedzieć, ale wtedy nawet śmieszyli mnie mężczyźni, czy kobiety, którzy wznosili
do góry ręce,często zamykali oczy i pełnym głosem wznosili modły do Boga. Zauważyłem jednocześnie,
że modlący się nie mają w rękach żadnych "skarbczyków", że mówią teksty, których nie znam z żadnych książeczek do nabożeństwa...Myślałem, że jest to jakieś sztuczne, nie naturalne, że przypomina to
amerykańskie kościoły...Lecz po jakimś czasie, poznając bliżej dzisiejszych moich braci i siostry
stwierdziłem, że to wcale nie jest sztuczne, wyuczone..., że wypływa to z serc modlących się.
A potem Pan Jezus poruszył i moje serce. Tak się stało, że i ja zapragnąłem się tak modlić...
Na początku miałem obawy, że "się ośmieszę", gdy będę się modlił swoimi słowami.A inni tak pięknie
 się modlili...Lata mijają i mnie również udaje się coraz "ładniej" modlić. Bracia nie raz mi to mówili, że
ma to być moja autentyczna, z serca płynąca modlitwa, w której, tak jak potrafię mam dziękować Bogu
 za  Jego miłość, łaskę, za zdrowie, życie, za żonę,dzieci, wnuki..., oddawać mam Panu hołd i uwielbienie,
dziękować i prosić...Dziś wiem, że każdego dnia, o każdej porze dnia i nocy, mam za co dziękować
Panu  Jezusowi, który umarł za moje grzechy i dał mi pewność zbawienia !
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ przed kilkoma dniami spotkałem się z podobną historią dotyczącą
 modlitwy, kiedy wracaliśmy z żoną i jedną "młodą" siostrą do domu. Mirka, gdy siedziała w samochodzie,
powiedziała- jak wy("starzy chrześcijanie") się pięknie modlicie, ja tak nie potrafię! A tak bym chciała!
Zarówno żona, jak i ja odpowiedzieliśmy jej, że nie ilość wypowiedzianych słów, nie jakość wypowiedzi,
ale szczerość serca,skupienie się na wypowiadanych słowach, natchnienie Duchem Świętym w modlitwie, jest najważniejsze.Bo modlitwa ma być do bólu szczera, otwarta "na" i "do" Boga !
Powiedzieliśmy Mirce, że i ona, gdy dłużej będzie z Panem, będzie napełniona Duchem Świętym
i jej modlitwa będzie też "coraz ładniejsza" I o to Cię proszę, Panie Jezu !


Brak komentarzy: