czwartek, 3 lutego 2011

ŻYJ NA MAXA-Co ja tutaj robię.

  Od kilku lat otrzymuję drogą elektroniczną materiały, przygotowywane i wysyłane do subskrybentów, a dotyczące miejsca i funkcjonowania mężczyzny. Zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.Są również przemyślenia związane z życiem duchowym współczesnego mężczyzny w kontekście wersetów Pisma Świętego.
Autorem tych rozważań jest Bogdan Pszczoła, prowadzący Instytut Mężczyzny, a strona internetowa jest
zatytułowana "Żyj na maxa".Niedawno otrzymałem kolejnego e-maila, który nosi tytuł "Żyj na maxa-co ja tu właściwie robię". Artykuł mówi o częstej niechęci mężczyzn do uczestnictwa w kościelnych nabożeństwach.
Bogdan Pszczoła pisze o typowych zachowaniach mężczyzn(wielu?).
Pozwolę sobie udostępnić tego e-maila, aby dać możliwość mężczyznom przemyślenia ich zachowań.
     
niedzielny poranek. już w łóżku czujesz się zmęczony. właściwie nie masz sił na pojście na nabożeństwo 
po całym tygodniu walki o przetrwanie. na samą myśl naciągasz na głowę kołdrę, naiwnie myśląc,
 że nikt (czyt. żona) nie zauważy i pozwoli ci zostać w łóżku. niestety po chwili czujesz szarpanie 
za ramię i wiesz, że znowu "przegrałeś".
pośpiesznie wrzucasz w siebie śniadanie. dzieci jak zwykle marudzą i dopytują się:
 naprawdę musimy tam iść? tam jest nudno! próbujesz im coś tłumaczyć, ale one nie słuchają
 i po chwili zaczynają walczyć ze sobą. jest coraz głośniej. żona zablokowała łazienkę
. nerwówka. poganiasz ich, ale bezskutecznie. wychodzisz i siadasz w samochodzie,
 ale ktoś czegoś zapomniał i mijają cenne minuty. po chwili wybuchasz gniewem bo już wiesz
, że znowu nie zdążysz na czas. jakby tego było mało nie ma gdzie zaparkować
 i dopiero dwie ulice dalej udaje ci się znaleźć jakieś miejsce na chodniku.
 kiedy docieracie na miejsce ludzie patrzą ze zgorszeniem, bo wchodzicie spóźnieni. zastanawiasz się
 
 
       co ja tu właściwie robię?
 
 
nabożeństwo zaczyna się jak zwykle "z poślizgiem". kilka pieśni w - jak na męskie możliwości - za wysokiej tonacji i jeszcze te teksty - jak facetom ma przejść przez gardło fraza: "w Twych ramionach pragnę się skryć, więc przytul mnie i ukryj mnie"?! masz ochotę zrobić "misia" z Jezusem, ale żeby się kryć w Jego ramionach???
 
do tego kolejny raz kazanie o tym jak kochający jest Bóg i że możemy czuć się bezpiecznie przy nim. On ochroni nas przed światem na zewnątrz. on nas ukryje itd. ble, ble, ble. kolejne głaskanie po główkach bez znaczenia dla twojego życia. po chwili przestajesz słuchać kazania i zaczynasz się rozglądać po kaplicy. chyba gorsza jest jednak ta amatorszczyzna - myślisz sobie - rzutnik nie działa, muzycy nieprzygotowani, łapanka na modlących się. gdyby tak było w mojej pracy już dawno firma poszłaby z torbami a ja musiałbym szukać nowej roboty ...
 
w ewnagelii marka jest opisana historia spotkania, na którym nastąpiło rozmnożenie chleba. a było tych, którzy jedli chleby, pięć tysięcy mężów (mk 6,44). 5 tysięcy! to, co mnie zadziwia to fakt, że aż tylu mężczyzn zostawiło swoje warsztaty, rozmowy w bramie, naprawę domostw, by szukać Jezusa, a potem siedzieć cały dzień słuchając jak uczy. pewnie nie było to dla nich łatwe ani przyjemne, ale byli tam.
 
i baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków,
nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju,
lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża.
                                   hbr 9,24-25
 
nie ma idealnych kościołów, bo tworzą je nieidalni ludzie. jednak jeśli tworzy je piękniejsza połowa rodzaju ludzkiego to uzyskany efekt często zniechęca (jeśli nie odstrasza) tę męską. firaneczki, kwiatki, kobiece pieśni, wszechobecna potrzeba spokoju i bezpieczeństwa, kawa, ciasteczka - to nie dla nas. my potrzebujemy czegoś więcej. wyzwań, inspiracji, konfrontacji, posłuszeństwa i doskonałości w każdym detalu. potrzebujemy słyszeć o wielkich zadaniach, jakie stawia przed nami Bóg. o czystości. o bezkompromisowości. o radykalnym życiu. o poświęceniu. o celach do osiągnięcia. o kosztach.
 
rozwiązaniem nie jest twoje wycofanie się, czy twoja nieobecność na nabożeństwach. potrzebujemy w kościele kobiet i mężczyzn. kobiety są zaangażowane. a my? my wolimy narzekać i stękać zamiast zakasać rękawy! to nie jest dodawanie otuchy!
 
jest ktoś powołany, by zmienić ten stan rzeczy - to ty. tak, nie mylisz się! spójrz w lustro - zobaczysz tam potencjalnego mężczyznę, od którego może/powinna zacząć się zmiana w twojej wspólnocie/kościele/zborze. to na ciebie patrzy teraz twój Bóg (ale również twoja rodzina, przyjaciele, siostry).
 
zacznij modlić się. rozmawiać z innymi. przekonywać. by kościół Jezusa Chrystusa nie był tylko azylem, ale by stał się również bazą wypadową. aby mężczyźni nie byli tam gośćmi, ale by szli tam jak do siebie. bo
 
Zdjęcie z mojego archiwum-Zjazd Braci w X.2008r
 
     kościół to miejsce dla prawdziwych mężczyzn
 
       
 
bogdan pszczoła
 

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tak kościół to miejsce dla prawdziwych mężczyzn, tylko tych już prawdziwie zaczyna brakować. Wystarczy popatrzeć na mieście jak zniewieściali są teraz mężczyzn bardziej ich interesują sklepy i salony kosmetyczne niż utrzymanie rodziny i bycie jej głowa ,wiec czemu tu się dziwić. Szkoda tylko ze bracia tez bardzo niewieścieją i przekazują kazalnice siostra

Adam.S

WujekTadek pisze...

Masz rację Adamie. Mężczyźni, niestety, coraz bardziej niewieścieją.Stają się wygodni, leniwi...Nie porafią podejmować samodzielnie decyzji. Często też wolą, gdy kobiety za nich decydują. A najsmutniejsze jest to, że kobiety zastępują mężczyzn przy kazalnicach.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!